sobota, 24 stycznia 2015

Targi Grüne Woche, czyli zielony tydzień w Berlinie.

Do niedzieli w Berlinie odbywać się  będą targi Grüne Woche. Jest to największa ekspozycja w świecie z zakresu żywności, rolnictwa i ogrodnictwa, promująca zwłaszcza specjalności regionalne, artykuły ekologiczne oraz luksusowe. Warto się tu wybrać chociażby po to , żeby popróbować różnych świeżych produktów z całego świata: pieczywa, mięsa i wędlin, ryb i owoców morza, nabiału, piwa, wina, szampana, miodów, przypraw, ziół, herbat. Targi Grüne Woche to też doskonała okazja do zrobienia zakupów spożywczych. Będzie pysznie, zdrowo i ekologicznie. Polecam.

22.01, czyli w czwartek spontanicznie postanowiłam  wybrać się na te targi. Nie miałam przy sobie zbyt dużo gotówki, a w pobliżu Messe Nord ICC nie znalazłam placówki mojego banku, więc za bardzo poszaleć nie mogłam. Za  bilet zapłacilam kartą, a ponieważ bylo już  po 13 zdecydowałam się na tzw. opcję ''Happy Hours'', czyli bilet ważny od godziny 14 do 18, tańszy o 5 euro od normalnego. Przeszłam przez kontrolę i od razu  poczułam cudowną woń przeróżnych pyszności. Każda hala pachniała inaczej, każda smakowicie. Można było skosztować przysmaków z Maroko, Kenii, Włoch, Francji, Turcji, Rosji, Czech, Ukrainy, Węgier, miodów i  mocnych alkoholi z Rumunii, pysznych hiszpańskich wędlin, gruzinskiego i niemieckiego wina, różnych przysmaków z Polski, Słowenii, Litwy, Estonii, norweskich ryb, szwedzkich słodyczy, irlandzkiej kawy, greckich serów, yerba mate z paragwaju, zielonej herbaty prosto z Japonii, nie zabrakło też indyjskiej i chińskiej kuchni, a w USA spróbować można najostrzejszych chipsóświata. Zapewniam, że w życiu nie jedliście czegoś tak ostrego. Na Grüne Woche wystawiło się tyle krajów, że niektóre ciężko było odnaleźć. Nie dotarłam na przykład do Chorwacji i Kanady, chociaż  mi na tym zależało. Parę z mijanych krajó czy regionów ciężko było mi w ogóle umiejscowić na mapie świata. 
Grüne Woche to jednak dość droga impreza i za wszystkie produkty zapłacimy tu przynajmniej dwa razy tyle co w sklepie. Nawet przy zarobkach w euro człowiek dwa razy się zastanowi zanim wyciągnie portfel. Trzeba jednak szczerze przyznaćże aż takich pyszności w sklepach nie dostaniemy. Jak wspomniałam, nie miałam przy sobie zbyt dużo pieniędzy, ok. 20 euro, więc kupiłam tylko polski sok z aronii, pasztet z dzika (Lubuskie), dżem z czarnego bzu z Małopolski, rewelacyjne salami z Hiszpanii i przepyszne kreteńskie wino. Na targach można było faktycznie zasmakować świata, ale bez przesady. Jesli ktoś wybiera się tu z zamiarem kupna marihuany , choćby nasion, grzybków halucynogennych, myśli, ze spróbuje węża, szczura,  psa czy kota, napije się wina z myszy czy choćby kupi liście koki, to niestety, nie ma takiej opcji.  
''Zielony Tydzien'', to nie tylko jedzenie. W sprzedaży były tu także  przepiękne kwiaty, nasiona, narzędzia, domki ogrodowe, jacuzzi, meble wypoczynkowe i maszyny do pracy w polu. Odbyło się tu kilka ciekawych koncertów i można było się przespacerować kwiecistym parkiem. Panie mogły zrobić sobie orientalny tatuaż z henny , a  panowie podziwiać militarne auta i akcesoria. Dużym  powodzeniem cieszyły się również tajskie masaże. Nie zabrakło tu takze atrakcji dla dzieci.
Polecam te targi wszystkim, ktorzy są ciekawi świata, lubią dobrze zjeść lub chętnie spedzają czas w ogrodzie.



Zapraszam również na moją facebookową stronę - Moje Miasto Berlin